Andrzej “Dżolo” Jakubowicz, członek legendarnej polskiej drużyny pingpongistów, od ponad ćwierć wieku mieszka we Francji. Mimo 57 lat, wciąż nie zamierza kończyć kariery, co więcej dalej bawi kibiców grą nie tylko rakietą, lecz także… lusterkiem.
– Zbliżam się do 60. roku życia, ale wciąż jestem czynnym zawodnikiem. W tym sezonie rozegrałem dwa spotkania w trzeciej lidze. Z pewnością nie jestem jednak najstarszym
zawodnikiem w niższych klasach rozgrywkowych we Francji. Tam weteranów z dobrą kondycją i wciąż niezłymi umiejętnościami nie brakuje – powiedział PAP Andrzej Jakubowicz, który wraz z rodziną mieszka w Saint-Cyr-la-Campagne (Normandia).
– Rywale do tej pory najpierw proszą o zdjęcie, a później starają się ograć mnie przy stole – dodał. W latach 80. Jakubowicz grał z sukcesami w reprezentacji Polski z takimi sławnymi tenisistami stołowymi, jak Andrzej Grubba, Leszek Kucharski i Stefan Dryszel. 30 lat temu w Moskwie zdobyli drużynowe wicemistrzostwo Europy, a w kolejnym sezonie w Goeteborgu sięgnęli po brąz mistrzostw świata.
– Znakomity zespół mieliśmy też w AZS AWF Gdańsk, w którego barwach w połowie lat 80.
zwyciężyliśmy – jako pierwszy polski zespół w historii – w Pucharze Europy. Co ciekawe, z tamtej ekipy we Francji od dawna przebywa też Tadeusz Klimkowski – stwierdził Jakubowicz, który w całej karierze wygrał ponad 100 rozmaitych turniejów.
Były reprezentant Polski mówi o sobie, że jest “straszną gadułą”, dlatego chciałby porozmawiać z każdym Polakiem, który zawita do Normandii.
– We Francji mieszkałem też w Nancy i Argentan. Wszędzie uwielbiałem spotykać się z rodakami, zaprzyjaźniłem się np. z byłym piłkarzem, a dziś trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. Ale on już wrócił do Polski. My z żoną też o tym myślimy i kto wie… W naszej wiosce Saint-Cyr-la-Campagne jest jeszcze tylko jedno małżeństwo – przyznał.
Jakubowicz na co dzień prowadzi treningi w pobliskim, 17-tysięcznym Elbeuf. Zdarza się, że występuje w tzw. pokazówkach, gdzie gra nie tylko małą rakietką, ale i np. lusterkiem. Przez wiele sezonów bawił publiczność razem z takimi mistrzami, jak Jean-Philipp Gatien i Jacquesem Secretinem.
– Kiedy tylko zobaczę samochód z polską rejestracją, staram się podejść i przynajmniej chwilę porozmawiać, dowiedzieć się, skąd przyjechali Polacy. W domu oczywiście rozmawiamy po polsku, ale nigdy polskiej mowy zbyt wiele – dodał.
Pochodzący z Podkarpacia Jakubowicz 28 stycznia skończy 57 lat. Pracuje jako szkoleniowiec francuskich zawodników (wcześniej prowadził drużynę w ekstraklasie), ale najchętniej przekazywałby swą wiedzę i doświadczenie pingpongistom z polskich klubów.
– Jeśli pojawi się ciekawa propozycja, spakujemy walizki i wrócimy do Polski. Zwlekamy trochę z tą decyzję, bo córka Liza ma dopiero 16 lat. Ale syn Arek, kiedyś ćwierćfinalista mistrzostw Francji w kategorii juniorów, skończył już 27. W tym roku się ożenił. Skończył studia w Strasburgu, jest tłumaczem – biegle mówi po polsku, francusku i angielsku – opowiada. Andrzej Jakubowicz uczył grę w ping-ponga np. dwukrotnego mistrza olimpijskiego w judo, a do niedawna… ministra sportu Davida Douillet (1996 – Atlanta, 2000 – Sydney). Z kolei w piłkę nożną, podczas meczu weteranów, miał okazję zagrać razem m.in. z Grzegorzem Lato, Andrzejem Szarmachem i Władysławem Żmudą. Mimo problemów z biodrami wciąż jest aktywny i pozytywnie
nastawiony do życia. Nie zmienił się od wyjazdu z Polski.
Radosław Gielo, Polska Agencja Prasowa