W 2018 roku język polski, wraz z wieloma innymi językami obcymi, ma zniknąć z listy przedmiotów dopuszczonych do zdawania na brytyjskim egzaminie A-level, który jest odpowiednikiem polskiej matury. – Zrobimy wszystko, by do tego nie
dopuścić – zapowiada Polska Macierz Szkolna w Wielkiej Brytanii. Polacy na Wyspach mobilizują się – podpisy pod petycją w obronie polskiego na maturze zbierają w internecie, w kościołach i sklepach.
– Egzamin ten był zawsze dla brytyjskiej Polonii ważnym elementem świadomości narodowej. Przeprowadzany był już w kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Pamiętam, kiedy ja sama zdawałam go jako młoda osoba. Teraz brytyjskie władze chcą pozbawić coraz liczniejszą grupę polskich dzieci możliwości zdawania tego ważnego egzaminu z rodzimego języka. Na to nie możemy się zgodzić i zrobimy wszystko, by do tego nie dopuścić – deklaruje w rozmowie z PAP Aleksandra Podhorodecka, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Wielkiej Brytanii.
Decyzja brytyjskich instytucji edukacyjnych stanowiła ogromne zaskoczenie dla polskiej społeczności na Wyspach. Statystyki mówią jednoznacznie, że liczba polskich dzieci w brytyjskich szkołach rośnie z roku na rok. Tak samo jest z liczbą osób podchodzących do egzaminu A-level z języka polskiego. Jeszcze dziesięć lat temu o zdawanie egzaminu starało się średnio kilkadziesiąt osób na rok. W 2014 roku było ich już prawie tysiąc.
O tym, że tendencja ta będzie się utrzymywać, świadczyć mogą również statystyki egzaminu GCSE z języka polskiego (egzamin kończący naukę na szczeblu odpowiadającym polskiemu gimnazjum). W zeszłym roku zdawało go w Anglii około 5 tys. dzieci.
AQA (Assessment and Qualifications Alliance), instytucja odpowiedzialna bezpośrednio za
organizację egzaminu A-level z języka polskiego, decyzję o wycofaniu się z organizacji egzaminu tłumaczy koniecznością cięcia kosztów wynikającą z reformy brytyjskiego systemu szkolnictwa. Los języka polskiego podzieli wiele innych języków obcych. Od 2018 roku zdawać będzie można tylko z francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, rosyjskiego i chińskiego.
Prezes Podhorodecka tłumaczy jednak, że sytuacja języka polskiego jest w tym kontekście
wyjątkowa. – Jesteśmy największą grupą narodowościową w Wielkiej Brytanii, a język polski jest drugim najpopularniejszym na Wyspach. Żadna inna grupa narodowościowa nie ma również tak rozbudowanej sieci szkół sobotnich. Wszystkie te argumenty AQA zbywa jednak tłumaczeniem, że nie może faworyzować wybranego języka kosztem innych – wyjaśnia.
Po nagłośnieniu sprawy w mediacje z brytyjskimi władzami włączył się ambasador RP w Londynie Witold Sobków, który wystosował do brytyjskiej minister edukacji pismo. – Podkreślając szczególną pozycję języka polskiego w Wielkiej Brytanii, nie kwestionując słusznego kierunku reformy nauczania języków obcych, zwróciłem się z prośbą o wnikliwe przyjrzenie się sprawie A-level z języka polskiego – pisze polski ambasador na swoim blogu na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Informuje, iż minister edukacji zaznaczyła w odpowiedzi, że nie stoi na przeszkodzie organizowania matury języka polskiego w zmienionej formie, ale decyzja w tej sprawie należy do tzw. awarding organisations (instytucji certyfikujących), czyli w tym przypadku do AQA. – Stanowisko takie nie może nas satysfakcjonować, bo brytyjski rząd ponosi odpowiedzialność także za pośrednie skutki wprowadzanej reformy edukacji. Zamierzam zatem kontynuować dialog z władzami brytyjskimi w tej sprawie – pisze ambasador Sobków. Zapewnia, że ambasada planuje też inne działania skierowane do brytyjskich instytucji zaangażowanych na różnych szczeblach w kwestię organizacji
egzaminu maturalnego. – Chcemy także zainteresować problemem niektórych przedstawicieli brytyjskiego establishmentu – deklaruje.
Brytyjska Polonia postanowiła również podjąć inicjatywę oddolną mającą wpłynąć na decyzję AQA.
Polska Macierz Szkolna zainaugurowała akcję zbierania podpisów pod internetową petycją w sprawie polskiego A-level. Podpisy zbierane są też w tradycyjny sposób przez polskie kościoły, sklepy czy instytucje kulturalne.
– Mieliśmy nadzieję, że uda się uniknąć takiej konieczności, ale niestety odpowiedź na list pana ambasadora była na tyle niesatysfakcjonująca, że zdecydowaliśmy się na uruchomienie własnej akcji. Pani minister stwierdziła, że nie widzi przeszkód w kontynuowaniu egzaminu z języka polskiego, ale decyzja należy do ciała egzaminacyjnego i to na nich musimy wpływać, by wpłynąć na dalszy los egzaminu. Stąd taka a nie inna strategia – tłumaczy Aleksandra Podhorodecka.
Podpisy zbierane będą do połowy kwietnia, a akcja cieszy się dużą popularnością wśród brytyjskiej Polonii. Zaledwie po tygodniu od jej rozpoczęcia pod elektroniczną petycją udało się zebrać ponad 8 tys. podpisów. Biorąc pod uwagę liczbę Polaków mieszkających na Wyspach, to niewiele, ale organizatorzy liczą, że uda się przez internet i na papierze zebrać przynajmniej 100 tys. podpisów.
Prezes Polskiej Macierzy Szkolnej podkreśla, że argumentacja uzasadniająca stanowisko AQA jest co najmniej wątpliwa. O ile konieczność ograniczania kosztów nie budzi wątpliwości, to jużtłumaczenie się brakiem wystarczającej liczby egzaminatorów jest zdaniem Podhorodeckiej sporym nadużyciem.
Przyznaje ona, że nowy wymóg, by na egzaminach z języków obcych obowiązkowa była też część ustna, będzie wiązał się z większymi kosztami i problemami organizacyjnymi.
– Wystarczy jednak nieco dobrej woli i problem można łatwo rozwiązać. Wystarczy, by AQA
kierowała szkoły, w których uczniowie chcą zdawać egzamin z języka polskiego, do nas, a my wskażemy najbliższą polską szkołę, w której z pewnością znajdą się nauczyciele odpowiednio wykwalifikowani do przeprowadzenia egzaminu – przekonuje prezes Polskiej Macierzy Szkolnej.
W dyskusji o wycofaniu polskiego z egzaminu A-level pojawił się wątek polityczny – wraz z
sugestiami, że to kolejny przejaw walki brytyjskiego rządu z imigrantami.
– Nie chciałabym posądzać AQA o posunięcie polityczne o charakterze antypolskim i jestem
przekonana, że ta decyzja nie ma takiego podłoża. Ale jestem pewna, że nie da się uniknąć takiej interpretacji wśród Polonii. Starałam się przedstawić to stanowisko w rozmowach z AQA i natrafiłam na ogromne zaskoczenie. Myślę więc, że rzeczywiście za decyzją stoją argumenty wyłącznie ekonomiczne – tłumaczy Podhorodecka.
Zwraca uwagę na znacznie ważniejszy aspekt decyzji władz: likwidacja egzaminu będzie z
pewnością stanowić cios dla więzi brytyjskiej Polonii z ojczystą kulturą.
– Brak egzaminu oznacza, że w ogromnej większości przypadków zniknie główna motywacja posyłania dzieci do polskich szkół. Będziemy ich więc tracić w wieku 13 lat. Zdanie egzaminu z języka polskiego na poziomie GCSE (gimnazjalnym – PAP) będzie bowiem na tyle łatwe, że nie będzie wymagało uczęszczania do polskiej szkoły – przekonuje.
Ten scenariusz potwierdził się w Szkocji, gdzie nie można zdawać egzaminu GSCE z języka
polskiego i w efekcie większość dzieci przestaje chodzić do polskich szkół właśnie w wieku 12-13 lat.
– Pamiętajmy, że jest to kluczowy moment w rozwoju dzieci. Mając je w polskich szkołach nawet raz w tygodniu, prowadząc różnego rodzaju zajęcia kulturowe, jesteśmy w stanie jakoś je dla Polski zachować. W przeciwnym razie, w większości przypadków, kontakt z polską kulturą zostanie zerwany – ostrzega Podhorecka.
Zdanie to podzielają polscy nauczyciele ze szkół sobotnich. – Zdajemy sobie doskonale sprawę z takiego ryzyka. Już w tej chwili słyszymy z bezpośrednich rozmów z rodzicami i samymi dziećmi, że to właśnie egzamin A-level jest główną, jeśli nie jedyną motywacją do kontynuowania nauki w szkole sobotniej – mówi PAP dyrektor jednej z londyńskich polskich szkół.
Jego zdaniem, mimo zwykle dobrych chęci rodziców, brak regularnej edukacji szkolnej prędzej czy później doprowadzi w większości przypadków do anglicyzacji młodych Polaków. – Oczywiście egzamin nie jest gwarancją, że tak się nie stanie, ale daje nam, nauczycielom, spokój ducha z dobrze wypełnionego obowiązku – zaznacza.
Czy akcja Polskiej Macierzy Szkolnej ma szanse powodzenia? AQA oficjalnie informuje, że decyzja w sprawie egzaminów z języków obcych jest ostateczna, ale odpowiednio rozpropagowana inicjatywa może pokazać urzędnikom, że warto ją ponownie przeanalizować.
Jestem nastawiona optymistycznie. Jest nas wystarczająco dużo, by przekonać AQA, że warto ten egzamin utrzymać. Musimy jednak z naszej strony pokazać, że zainteresowanie egzaminem A-level będzie rosło. Muszą zobaczyć, że nam na tym zależy – podsumowuje Aleksandra Podhorodecka.
z Londynu Marcin Szczepański, Polska Agencja Prasowa